Złe wiadomości mają to do siebie, że stawiają na nogi, zdecydowanie szybciej niż sole trzeźwiące. Ułamek sekundy, tyle właśnie potrzeba, aby oprzytomnieć i poczuć dziwny uścisk w brzuchu. Tak było i w jej przypadku.
Karetka, światła, wystająca spod kołdry stopa. Połączyła kropki.
– Boże, ja byłam w tym mieszkaniu, sama, w nocy, w piżamie.
– Co będzie, gdy pomyślą, że to ja go zabiłam, wyszeptała pod nosem przerażona. Przecież tyle tam moich odcisków palców.
Miała nadzieję, że Wasiukowa spod szóstki nie podglądała przez wizjer, bo mogło to skomplikować i tak dziwną już sytuację. Choroba córki zeszła na dalszy plan, ustępując miejsca przerażeniu.
– I jak mam wytłumaczyć, po co byłam w jego mieszkaniu? Że kaloryfer? Że Stefan? Co będzie z córką jak mnie aresztują?
Otrzeźwienie przyszło po długiej chwili, gdy dotarło do niej, że nic złego nie zrobiła. Postanowiła, że nie będzie kłamać, choć prawda mogła brzmieć absurdalnie. Mężowi bała się jednak cokolwiek powiedzieć.
W nocy spała naprawdę źle. Nie mogła znaleźć swojego miejsca, a gdy tylko udało się jej zasnąć, przed oczyma pojawiał się postawny policjant z szyderczym uśmiechem i kajdankami w ręku. Innym razem martwy sąsiad zapraszał ją na kawę, jak gdyby nic się nie stało. Tylko Stefan usechł i zwisał z parapetu.
Weź się w garść kobieto. O trzeciej w nocy zaparzyła melisę- być może ona jej pozwoli zasnąć. Nie pozwoliła.
Następnego dnia, gdy słońce nieśmiało zaczepiało uśmiechniętych przechodniów, na chodnikach jej miasta, ona powoli i ociężale toczyła się do pracy, odliczając kroki do autobusu, w którym mogłaby wreszcie usiąść i… zasnąć. Dzisiaj bała się jechać samochodem. Opuchliznę po nieprzespanej nocy idealnie maskowały okulary przeciwsłoneczne.
Spodobało CI się? Zapisz się do newslettera i otrzymuj odcinki z wyprzedzeniem.