Historia jakich wiele

#4 Dzień w pracy

Grubą kreską przekreśliła kilka napisanych wcześniej zdań, a to co pozostało zamazała szybko tak, by nie można było niczego odczytać. Uwielbiała pisać i rysować, zwłaszcza, gdy dużo myślała bądź gdy miała jakiś problem do rozwiązania. Gdy zbiegało się to z natężonym myśleniem, ołówki kończyły się zdecydowanie za szybko. Tak, uwielbiała je, grafit i to co zdolni plastycy potrafią nim wyczarować.   W agencji, w której pracowała zajmowała się prowadzeniem oficjalnych profili celebrytów. To dzięki jej opisom, ich życie nabierało kolorów, a niekiedy rumieńców. Przygotowywała też rolki i relacje, krojąc filmy niczym tort urodzinowy na tyle kawałków i kształtów ile było potrzeba w danej sytuacji. Okraszała je ciekawymi opisami, czasami dodając wisienkę, dzięki której zwiększała zasięgi. W pracy czuła się spełniona.

Masz jeszcze dwa zlecenia, od klientki, którą lubisz. Na cito, bo chcą muszą jeszcze zaakceptować materiał. Pliki są już w twoim katalogu.

– Dasz radę – powiedział jej przełożony i szybkim krokiem poszedł dalej rozdzielać pracę innym pracownikom. Lubił to robić osobiście.

To właśnie w agencji poznała swojego ulubionego prawnika. Nie tylko ceniła sobie rozmowę  z nim, ale to dzięki niemu zdobywała również odpowiednią wiedzę w zakresie prawa reklamy. Stali w kuchni, czekając aż ekspres do kawy mozolnie przemieli ziarna na kolejne dwie kawy.

– I co zrobiłaś z tym człowiekiem w łóżku? Zapytał zaciekawiony.

– Nic, zdjęłam buty, przekręciłam termostat o milimetr i uciekłam. Mam nadzieję, że się nie zorientował, że ktoś był w jego mieszkaniu. O mały włos nie potknęłam się o jego walizkę. To byłby dopiero ambaras.
Wybuchli śmiechem. Sąsiad chyba zapomniał mi powiedzieć, że wynajmuje to mieszkanie.

– O Boże, a może to był jakiś złodziej! – wymknęło jej się mimo woli.  

-Raczej nie, pomyśl, skąd miałby klucze, a już na pewno nie spałby tak smacznie – powiedział ulubiony prawnik i zmienili temat.

Podobało Ci się moje ostatnie szkolenie?  Bezwzględny zakaz wykorzystywania zdjęć z wyszukiwarek internetowych, bez zdobycia odpowiedniej licencji – powtórzyła z pamięci niepewnie i się uśmiechnęła.

Widzę, że coś jednak zapamiętałaś, uśmiechnął się. Odstawił kawę i spojrzał na nią udając zdziwienie. Coś jeszcze?  Zakaz reklamy niektórych alkoholi – zapytała, spojrzawszy na przechodzącego obok kolegę, który ewidentnie dzisiaj miał zły dzień, po wczorajszej imprezie. No… i solaria, to znaczy zakaz ich reklamowania – na to bym nie wpadła.

Zawsze podobały jej się krawaty, w których chodził, a granatowy szczególnie przypadł jej do gustu. Przez chwilę pomyślała nawet o sprezentowaniu takiego swojemu mężowi, ale myśl ta rozmyła się szybciej niż się pojawiła. Chyba na to nie zasłużył. Zadzwonił telefon. Odebrała, czyniąc szybki ruch palcem, żeby nikt jej nie przeszkadzał. Przedszkolanka poinformowała ją, że córka jest chora, więc musi ją jak najszybciej odebrać z przedszkola. No cóż, wizyta w kadrach była nieunikniona, jak i podróż taksówką. Nie miała dzisiaj samochodu.

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz