Tłumaczenie w pracy na niewiele się zdało. Spóźnienie to spóźnienie, a oni nie lubili, jak się coś nie zgadzało w czasie pracy. Nie wiedziała, czy to przez pracowników HR, czy nadgorliwą sekretarkę, przy której musiała podpisywać listę obecności. Czerwona szminka i sukienka nie zadziałała, przynajmniej na nią, bo zdecydowana większość męskiej społeczności w firmie oglądała się za nią, jakby zobaczyli zjawę. Podobało się im, zawsze się podoba, pomyślała. Przeszła korytarzem minąwszy pustą już kuchnię, poranna kolejka przy ekspresie do kawy minęła jak korki po godzinie szczytu. Gdy masz pecha to i dziesięć minut stoisz by przygotować sobie kawę, potem chwila miłej wymiany zdań o niczym no, chyba że kogoś lubisz lub masz z nim wspólny temat, to poświęcisz mu nieco więcej uwagi i każdy idzie do swojego pokoju. Teraz kuchnia była pusta. Szafki wreszcie doczekały się opisów, bo nie tylko nowi pracownicy nie wiedzieli, gdzie co się znajduje, ale i starym się zdarzało. Wyjęła kubek z logo firmy i cytatem motywacyjnym z drugiej strony. Postawiła go na ekspresie i miała już wciskać magiczny przycisk, gdy spostrzegła wydrukowane motto: „Nie martw się, i tak wszyscy umrzemy — więc po co się spieszyć, wykonuj swoją pracę precyzyjnie”, podpisano dział techniczny. Odstawiła kubek z powrotem, gdzie było jego miejsce i wyjęła drugi. Nie wyobrażała sobie, aby patrzeć na te słowa przez cały dzień, zwłaszcza po tym, co się stało w nocy. Kilka lat temu dział marketingu postanowił przygotować akcję, która miała na celu zmotywować pracowników i zespolić różne działy. Każdy dział miał wymyślić hasła na kubkach, które później zostały na nich wydrukowane. Takim to o to sposobem firma zaopatrzyła się w dziesiątki kubków z oryginalnymi tekstami, które z motywacją nie miały wiele wspólnego, choć zabawa przy tym była przednia, a i miny niektórych pracowników tęgie, zwłaszcza gdy nie zrozumieli do końca danego przesłania.
W pokoju panował porządek. Cieszyła się, że usytuowany był od wschodu, bo o poranku nie było zbyt gorąco, a po południu nie musiała włączać klimatyzacji. Przynajmniej nie, codziennie. Gdy usiadła przed komputerem i odpaliła program pocztowy, nie wiedziała, za co się zabrać. Ilość nieprzeczytanych mejli przytłoczyła ją. Zanim jednak cokolwiek zdecydowała, zadzwoniła przyjaciółka.
– Słuchaj, Słuchaj, jakie mam wieści – powiedziała.
– Gdy o moich usłyszysz, to zakryjesz się klapkami – odpowiedziała.
– Wiesz, że Piotr prowadzi sprawę Twojego zmarłego sąsiada?
– No wiem, przecież mnie przesłuchiwał, jakbyś tego nie zauważyła.
– I po co ten hejt – powiedziała przyjaciółka – jeszcze chwilę i prześlesz mi sms kropką nienawiści.
– Aż tak źle to nie będzie, ale trochę czułam się nieręcznie, gdy sobie tak gruchaliście.
– Oj tam, oj tam, słuchaj mnie i nie gadaj. Twój sąsiad prawdopodobnie nie zabił się sam. Ktoś mu prawdopodobnie pomógł. Piotr mówił, że znaleźli pustą kartkę…
– Pustą? Ależ mi nowina.
– Poczekaj, daj mi dokończyć. Pustą, ale nie pustą. Któryś z policjantów spostrzegł, że były na niej odciśnięte jakieś ślady i wiesz co.
– CO?
– Udało im się odtworzyć zapisany tam tekst. Nie wiem tylko, czy zamazali go ołówkiem, czy oblali sokiem z cytryny, bo o takich metodach słyszałam, choć bardziej w zastosowaniu domowym niż w laboratoryjnym. Nie ma to zresztą znaczenia, bo sukces jest. Wiesz co…
– Co?
– Piotr mówił, że ten Twój sąsiad nie był wcale taki święty i miał sporo za uszami.
– Serio. Jakoś mi się w to wierzyć nie chce. Zawsze miły, uśmiechnięty i pomocny. No może „zawsze” to za dużo powiedziane, bo więcej go nie było, niż był, ale żeby był jakimś mafiozo, to nie dałabym sobie ręki uciąć.
– Ręki nie dawaj sobie ucinać, bo pewnie byś została bez. Chodzi o jakieś malwersacje finansowe. Zabrał podobno dużo kasy nie tym ludziom, którym powinien i to nie w taki zwykły sposób…
A jaki?
– No, te Bełkojny czy jakoś tak.
– Bitcoiny chciałaś powiedzieć?
– Tak, tak to… to. Podobno one nie istnieją. To znaczy, istnieją, ale nie naprawdę. Ojejku no…
– Są wirtualne – naprowadziłam przyjaciółkę.
– Tak, tak, ale są sporo warte. Śmieszne że coś, co nie istnieje, jest warte tyle pieniędzy. Szkoda, że tak krótko go znałyśmy, zachichotała przyjaciółka. Mógłby się podzielić, zwłaszcza że to nic nie waży i w torebce pewnie dużo by się ich zmieściło. Piotr mówi, że to gruba sprawa i że wszyscy teraz szukają tych pieniędzy. Wiesz, on jest boski, taki męski, zaradny. Chyba będzie mi się musiał kran zepsuć albo co. Myślisz, że będzie umiał go naprawić?
– Aresztować Cię za dewastację mienia na pewno będzie potrafił – powiedziałam lekko podirytowana.
– A mi wczoraj grożono śmiercią….
👇👇👇 Sprawdź moje media społecznościowe:
Instagram.com/bazyluk_radca_prawny
Instagram.com/bazyluk_radca_prawny
Facebook.com/bazyluk.radca.prawny
zdjęcie:pixabay.com