Historia jakich wiele

#33 Gdy nie masz wyboru

Myślała, że ubranie wystarczająco mocnej zbroi i ukrycie emocji, gdzieś głęboko w zakamarkach jej umysłu pozwoli odegrać jej rolę twardzielki. Mocno się myliła. Gdy tylko zobaczył gestykulację przyjaciółki, słodkie spojrzenia i dziwnie śmiechy i uśmiechy poczuła, że jest tam zbędna. Nie wiedziała jednak jak wyjść z twarzą z tej sytuacji. Z jednej strony, gdy się przysiądzie przerwie trwający pomiędzy nimi godowy taniec, a z drugiej, gdy już to zrobi, będzie musiała tłumaczyć się przyjaciółce, bo Piotr na pewno wspomni o przesłuchaniu, a ona zapewne się mocno zarumieni, a to wystarczy, by przyjaciółka dowiedzieć się tego, czego nie chciała jej powiedzieć. Stara i taka głupia – pomyślała o sobie. Czas zająć się poważnymi sprawami, a nie uganiać się za facetami.
Powoli wycofała się do holu. Odczekała kilka minut, sprawdzając, czy przyjaciółka zareaguje na brak jej obecności. Ona jednak opowiadała historię w tak zaangażowany sposób, jakby czas przestał istnieć. Co gorsza, on słuchał, w podobnym skupieniu, nie mogąc od nie odciągnąć wzroku. Szkoda tylko niedopitej butelki wina – pomyślała. Wyjęła telefon i napisała smsa. Długo się nie zastanawiała nad treścią.
– Muszę jechać do mieszkania i to pilnie, pękła rura w łazience, zalewa sąsiadów. Dam znać później co i jak – napisała.
Telefon przyjaciółki, wydał dźwięk oznajmiający nadchodzącego smsa tak, że pół sali skierowało wzrok w jej kierunku, jednak nawet to nie oderwało jej od rozmowy.
Przeczyta, zrozumie i być może będzie mi wdzięczna, gdy będą razem za kilka lat bawić gromadkę wspólnych dzieci. Było jej jednak podwójnie smutno. Po pierwsze nie mogła spędzić miłego wieczoru z koleżanką, a po drugie będzie musiała go spędzić w samotności. No nic, pomyślała, nadrobimy przy następnej okazji.
Chyba się zauroczyłam – pomyślała.
Wyjęła numerek, aby podać go Panu w szatni. Nigdy nie wiedziała jak się w takich sytuacjach zachować. Powiedzieć coś, czy stać cicho oczekując na przekazanie odzienia. Czasami nie lubiła rozmawiać z ludźmi. Takie lekkie rozmowy irytowały ją. Dzisiaj i tak nie miała już sił na rozmowy ani na zastanawianie się co wypada a co nie. Gdy podawała metalowy żeton, jak zwykle boleśnie zapiekło ją wyładowanie elektryczne. Cholera, burknęła pod nosem. Numerek wypadł na podłogę. Szlag, zaklęła ponownie i mimowolnie włożyła palec do ust, tak jakby się sparzyła.
I widzi Pani, w jakich ja muszę pracować warunkach – wymamrotał szatniarz pod nosem, podając jej brązowy prochowiec. Założyła go i powoli, nic nie mówiąc, zapięła pas o dwie dziurki dalej niż zwykle. Może to pozwoli jej nie myśleć o dzisiejszej sytuacji. Do widzenia rzuciła na odchodne.

Powietrze pieściło jej skórę chłodnymi, a zarazem odświeżającymi muśnięciami, niosąc w sobie zapowiedź zbliżającej się burzy. Szła powoli, pozwalając myślom błądzić — latarnie zapalały się jedna po drugiej, jakby czuwały nad jej spokojem, otulając ją miękkim światłem i poczuciem bezpieczeństwa.

Potrzebowała tej chwili samotności. Chciała przespacerować się nie po to, by dojść dokądkolwiek, lecz by posłuchać siebie — zrozumieć, co naprawdę czuje. To uczucie wobec policjanta pojawiło się nagle, niespodziewanie. A ta zazdrość… delikatna, ale wyraźna. Nie chciała jej czuć. Zwłaszcza wobec przyjaciółki.

A jednak obrazy z dzisiejszego dnia nie dawały jej spokoju. Zatrzymała się na moment, zaciśnięta pięść drżała od emocji.

— Jutro pokażę tej zołzie… — wyszeptała, próbując zabrzmieć zdecydowanie. Ale wiedziała już, że i tym razem złość nie zagości w niej na długo. Z przyjaciółką trudno było się gniewać — nawet jeśli serce miało ochotę inaczej.

A w sprawach rozwodowych i rodzinnych:

tel. 600029022
www.piotrbazyluk.pl
TIKTOK: @piotrbazyluk

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz