Historia jakich wiele

#25 Wszystko na swoim miejscu

Gdy tylko jej powiedziała o wizycie w kancelarii, usłyszała, że koniecznie muszą się spotkać i to natychmiast. Sama nie wiedziała czy brzmiała tak tragicznie czy, może z innej przyczyny przyjaciółka nagle zapragnęła spotkania. Widywały się dosyć często, ostatnio były nawet w Krakowie, jednak tak spontanicznej reakcji dawano nie słyszała. Mam nadzieję, że u niej wszystko w porządku – pomyślała odkładając telefon na szafkę, Za godzinę spotkanie, a ona musi jeszcze się ogarnąć. Dobrze, że sprzątaniem nie musiała się przejmować, bo od czasu podjęcia decyzji o rozwodzie, robiła to non stop, zwłaszcza gdy była sama, w ramach samodzielnie wymyślonej terapii. Ważne, że była skuteczna. Gdy zajmowała sobie głowę mechanicznymi i powtarzalnymi ruchami, męczące, natrętne i powtarzające się myśli uciekały w zapomnienie, przynajmniej do wieczora. Wówczas znowu zaczynała sprzątać. Wydawało jej się, że wszystko już przemyślała, przetrawiła i nawet się z tym pogodziła. Mecenas mówił, że może nie być tak prosto, a myśli, wizje i wspomnienia mogą gwałtownie napływać do jej głowy, zwłaszcza te wywołujące negatywne emocje. Podróż do Krakowa zamiast pomóc, chyba jej zaszkodziła, bo do powrotu wspomnienia się nasiliły. Być może będzie musiała skorzystać z pomocy psychologa. Przełożyła notatnik na bok i wytarła pod nim kurze. Dobrze, że zapisała numer, podczas wizyty w kancelarii.

Gdy delikatnie odstawiała wielokrotnie już odkurzony dzisiaj flakon, usłyszała pukanie. Koleżanka miała przyjść co prawda za ponad godzinę, ale biorąc pod uwagę jej spontaniczność i zaangażowanie, może postanowiła wpaść wcześniej. W drzwiach przywitał ją listonosz, który z uśmiechem wręczył jej list polecony z komisariatu policji.

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz