Historia jakich wiele

#24 Odwiedziny w kancelarii

Wystrój kancelarii nie zrobił na niej wielkiego wrażenia. Dwa umeblowane pokoje, w których ciemne biurka pokryte były dziesiątkami akt, położonymi w taki sposób, by osoba postronna nie zobaczyła nic, poza białym tyłem ich okładek.  Asystentka grzecznie wskazała drugie pomieszczenie oznajmiając, że pan mecenas już czeka.  Bała się tego spotkania. Nie z powodu prawnika, lecz z powodu tematu rozmowy, którą będzie musiała z nim przeprowadzić i problemu, z którym tak naprawdę zmierzy się dopiero teraz. W duchu powtarzała sobie, że jest silna i z takim przeświadczeniem przekroczyła próg pokoju. Wiedziała, że nie ma już odwrotu.  

Oderwał wzrok od przeglądanych akt, wstał i przywitał się. Wskazał krzesło i uśmiechną się delikatnie. Widział, że odwaga, z którą wkroczyła do kancelarii szybko się ulotniła.

– A co to za mina – zapytał. Usiądź, porozmawiamy.

Od razu chciała przejść do rzeczy i opowiedzieć całą historię swojego małżeństwa, z najdrobniejszymi detalami. Bała się, że zapomni istotne szczegóły, które wcześniej tak skrupulatnie układała w głowie.

I… zapomniała. Gdy tylko usiadła, wydało jej się, że mózg, otoczył się gęstą mgłą i odmawia posłuszeństwa.  
Mięśnie jej twarzy napinały się jeden po drugim, a oczy wywracały na drugą stronę, gdy tylko próbowała aktywować obszar w głowie, odpowiedzialny za pamięć.  Z tego stanu wyrwały ją słowa ulubionego prawnika.

– Wody? Tak proszę – odparła,

– Nie stresuj się tak. Umówmy się, że będziesz odpowiadać na moje pytania. Bez pośpiechu, mamy sporo czasu. Zgoda?

Kiwnęła głową, biorąc łyk wody.

-Dobrze. To teraz powiedz mi …..  

Zdziwiła się, jak trudno było jej mówić o całej sytuacji. Czasami tylko sięgała po chusteczki leżące na biurku.  

– A kiedy ostatnio współżyliście? Zapytał.

– Dosyć dawno, ale dokładnej daty nie pamiętam – odpowiedziała lekko zawstydzona. Pytanie to zaskoczyło ją na tyle mocno, że negatywne emocje schowały się w jej głębi i wróciła do rzeczywistości. Mogła dalej opowiadać.

Gdy zmaterializowała ostatnie swoje lęki i obawy, wszystko zaczęło układać się w dużą, mroczną układankę, z jednym brakującym puzlem, którym była ona.  On mnie nie kochał i to już od dawna – uświadomiła sobie.

Z kancelarii wyszła lżejsza o jakieś 10 lat. Negatywne emocje, które jej w ostatnim czasie towarzyszyły, chwilowo się ulotniły. Wiedziała, że to się zmieni wieczorem, ale teraz postanowiła odetchnąć pełną piersią i wziąć się za siebie, tak jak poradził jej mecenas. Musi być silna, zwłaszcza teraz.  Spodobało się jej również określenie „jeszczemąż”, które idealnie pasowało do tragikomicznej sytuacji, w której się znalazła.  Wytyczne, które zapisała podczas spotkania, staną się jej kierunkowskazem na następne dni. Da sobie radę. Nie ma innego wyjścia.

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz