Nie odebrała połączenia. Widziała, że dzwonił jeszcze cztery razy, w odstępach nie dłuższych niż jedna minuta. Tak jakby mu się grunt pod nogami palił albo druty w szczęce obluzowały. Nieważne, postanowiła, że akurat dzisiaj nie będzie pod jego wpływem. Nie będzie reagować na jego zachowania. Sama będzie podejmować decyzje.
Dopiero po chwili przekonała się w jak wielkim błędzie była. Każda sekunda nieodebranego połączenia wywoływała u niej fizyczne drżenie, chaos w jej głowie, który przechodził przez jej ciało, powodując dziwne, negatywne reakcje.
Odpuść – powiedziała przyjaciółka. Idziemy na drinka. Należy Ci się.
Lokal był wielki. Wielki jak na jej standardy. Bawiła się zazwyczaj w dużo bardziej kameralnych, ale tutaj…. tutaj przyszła jedynie na drinka. Tak przynajmniej sobie postanowiła i wydawało się jej, że w tej kwestii miała wsparcie koleżanki…. przynajmniej do czasu drugiego drinka, gdy z kieliszkiem w dłoni pląsała już na środku sali. W dyskotece było tłoczno i głośno. Już teraz wiedziała, że nie było to dobre miejsce do rozmowy. Na najniższym poziome, tym, na którym się akurat znajdowała, serwował muzykę house. Na pierwszym piętrze dominowała muza pop, a na trzecim ostatnim… techno. Na ostatni poziom była jeszcze zbyt trzeźwa. Szybkim ruchem dopiła drinka, rozglądając się po sali w poszukiwaniu przyjaciółki. Zamiast ludzi widziała tylko wzburzoną toń ludzkich głów i splątanych ciał, a na środku ją… niczym królową szalejącą wśród poddanych, z drinkiem uniesionym wysoko ponad wszystkich głowami. Tonęła pośród tysiąca spoconych i wijących się ciał.
Zdziwiło ją, że przestała się tym przejmować…. nią przejmować… Nie miało nawet znaczenia, że męska dłoń zaczęła dotykać jej dłoni. Odruchowo chciała złapać za kieliszek z drinkiem, ale barman już dawno go zabrał. Sama nie wiedziała jak dawno temu. Czas przestał mieć dla niej znaczenie. Tylko widok oceanu ludzkich postaci i dźwięk fal obijających się o ściany wypełniały jej głowę. Nawet kolory przestały mieć znacznie.
Taniec… bezwładne wyginała ciało, pod jego dyktando. Sama była zdziwiona, że na to pozwala, ale w sumie to nie było nic wielkiego. Nic co miałoby jakiekolwiek znaczenie, w tym momencie.
Schody… wyjście z budynku. Męska dłoń trzymająca ją za nadgarstek. Popychająca do przodu i nadająca kierunek jej ciału.
Zmęczenie… i wizja odpoczynku…. snu. To do niej teraz przemawiało najbardziej. Czuła się tak zmęczona, że zrobiła, by wszystko, aby móc zasnąć.
Tylne drzwi samochodu otworzyły się nagle. Czarny pomyślała. Ładny. Gdy miała już wsiąść, kierowana wizją wygodnego łóżka, z oddali dobiegł do niej głos przyjaciółki. Histeryczny i przeraźliwy, jednak to teraz nie miało większego znaczenia. Zrobiło jej się słabo i pomimo coraz silniejszego naporu, opierała się. Musiała zwymiotować. Nie mogła przecież tego zrobić w aucie. Rodzice dobrze ją przecież wychowali..
Napór cudzego ciała raptownie ustał, drzwi zamknęły się z hukiem, a samochód z piskiem opon odjechał, pozostawiając ją klęczącą na ziemi. Ostatnie co pamięta to stojącą nad nią przyjaciółkę z przystojnym mężczyzną. O boże, jaki był on przystojny. Skąd ona go wzięła?