Historia jakich wiele

#14 Morderstwo niedoskonałe

Nie była w stanie zakryć makijażem podkrążonych, zapłakanych oczu. Wybrała okulary przeciwsłoneczne i zawołała taksówkę. Była już i tak spóźniona. Pogoda ją rozczarowała. Słońca nie było w ogóle, a nad budynkiem  unosiła się ciemnoszara chmura wielkości stadionu, strasząc ulewą. Tego mi jeszcze brakowało. Poprawiła okulary z godnością i postanowiła się tym nie przejmować. Zadzwoniła do przyjaciółki aby się wyżalić, jednak ta nie odebrała. Co jeszcze mnie dzisiaj czeka – pomyślała. Piątek zapowiada się ciekawie. Na szczęście kierowca przyjechał o czasie.

Niczym niewidoma, ubrana na czarno, wkroczyła niepewnym krokiem do biurowca, w którym pracowała. Wyłączone ze względu na oszczędność oświetlenie, dawało jej złudne poczucie bezpieczeństwa. Gdy weszła do holu, pewność siebie znikła. O dziwo jednak nikt nie komentował jej wyglądu ani zachowania. Napotkani współpracownicy witali się jak zwykle i szli dalej, nawet na nią nie patrząc. Chyba zaczynała lubić pracę w korporacji, z tego właśnie powodu.

Pierwszy na nią zwrócił uwagę ulubiony prawnik, z którym pracowała.

– Widzę, że dobra impreza wczoraj była. Co świętowałaś?

– Nic, do późna oglądałam film.

– Coś ciekawego?

– Nie, Upadek Batmana – wycedziła przez zęby.

– To jakaś nowa cześć – nie oglądałem, a lubię filmy akcji

– To był akurat horror.

– Od kiedy filmy o Batmanie to horrory?

– Od wczorajszego wieczora, powiedziała i opuściła głowę.

Sama zauważyła, że zarówno ton jej głosu jak i rozdrażnienie dawały o sobie znać, a mina ulubionego prawnika była coraz poważniejsza.

Widzę, że nie jesteś dzisiaj w nastroju do rozmów. Jak będziesz chciała porozmawiać, to wiesz, gdzie mnie znaleźć – powiedział wychodząc z pokoju.

– Poczekaj – krzyknęła wyjątkowo głośno, tak jakby nie panowała nad swoim głosem.

– Chciałabym abyś mi pomógł, ale nie w sprawach związanych z pracą. Prywatnie.

– Problemy z policją?

– Jeszcze nie, choć może już niedługo. Potrzebuję porady, a może coś więcej.

– To mów o co chodzi, czego ma dotyczyć.

– Odpowiedzialności karnej za poćwiartowanie i spalenie zwłok – pomyślała, ale z jej ust wydobył się delikatny i lekko urywany szept – rozwodu.

W środę 17:00, pasuje Ci, mam wolny termin? – powiedział trzymając telefon komórkowy z terminarzem w ręku. Tak się składa, że w środy ułatwiam rozwody, mrugnął do niej znacząco okiem, więc do 18:00 powinniśmy się wyrobić. Kiwnęła głową. Była już zdecydowana.

– Jesteśmy umówieni. Adres znasz, więc z trafieniem raczej nie będziesz miała problemów. A teraz o tym nie myśl. Nic to nie da. Jeżeli nie będziesz sobie dawać rady, to polecę Ci dobrego specjalistę. Czasami tak trzeba, powiedział i wyszedł z pokoju. Gdy chciała mu coś odpowiedzieć, zadzwonił telefon.

– Jak się masz brzydalu – zapytała przyjaciółka nieświadoma jeszcze całej sytuacji.

Chyba czas się wypłakać – pomyślała i zamknęła drzwi do biura. Usiadła na ziemi, z kolanami przyciśniętymi do piersi.

– Masz jeszcze w piwnicy worki na zwłoki, takie duże, czarne? – zapytała z trudem kontrolując swój głos…

Otrzymuj najnowsze odcinki na mejla. Zapisz się do newslettera

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz